Jakiś czas temu pisałem na temat czynników sukcesu gier figurkowych. Temat ten odnosił się jednak wyłącznie do gier zawieszonych we własnej, wyimaginowanej rzeczywistości. W skrócie – gier fantasy, SF i wszelkich innych, będących zamkniętą całością. W wypadku gier historycznych sprawy maja się zgoła inaczej.
O ile w wypadku fantastyki, ogromny jest wpływ odpowiednio ciekawego świata gry, wydumanych frakcji i osobliwych jednostek, to gry historyczne mają tą drogę zamkniętą. Nie mają on kreować świata, lecz pozwalać zanurzyć się w znane, historyczne realia. Pojawiają się więc całkiem nowe wyznania. Następuje bowiem oddzielenie się gry, od modeli. Oczywiście niektórzy wydawcy próbują zakazać używania modeli innych producentów, ale wyegzekwowanie tego w wypadku np. XIII wiecznych rycerzy jest o wiele trudniejsze niż w przypadku np. Mrocznych Elfów.
Figury jak z natury, czyli kwestia wyglądu
Oferta w dziedzinie modeli historycznych w dowolnej skali jest też o wiele bogatsza niż w wypadku modeli Fantasy czy SF. Są dziesiątki, jeśli nie setki, producentów modeli z różnych okresów. Niektórzy z nich koncentrują się na określonych okresach historycznych, czy też rejonach świata. Inni mają w swej ofercie bardzo szerokie spektrum figurek. O wyborze konkretnych modeli decyduje często osobisty gust, potrzeba chwili lub realizm historyczny danego wzoru.
Często jest to też kwestia kosztu armii i wymagań systemu. Jeśli rozgrywamy bitwy na dziesiątki, czy setki modeli, to chętniej zdecydujemy się na modele tańsze. Zwłaszcza jeśli będą to wieloczęściowe modele plastikowe, które dzięki dużej ilości opcji i łatwości konwersji, pozwolą nam uniknąć „Ataku klonów”. Będzie tak, na przykład w wypadku modeli średniowiecznych, gdyż w tym okresie każdy żołnierz był indywidualnie wyekwipowany. Dokładnie odwrotnie wygląda sytuacja figurek z okresu Wojen Napoleońskich, gdy wymagano od żołnierzy, aby byli „klonami” i wszystko robili zgodnie i na rozkaz. Tam wystarczy minimalna różnica i kilka podstawowych postaw. Całkiem inne są potrzeby gier współczesnych, gdzie również jest mocna standaryzacja sprzętu, ale zależy nam na różnych pozach i większej dynamice.
Jak widać każdy okres ma swoją specyfikę. Ale dodatkowym czynnikiem są też osobiste preferencje graczy, a zwłaszcza modelarzy i malarzy. Jedni wolą bardziej realistyczne modele, inni preferują wzory bardziej wyraziste. Nieco przerysowane, a przez to łatwiejsze do malowania. Podsumowując, każdemu wedle potrzeb i gustu. Jeden wybierze grubych Rzymian w lorica segmentata, a inny będzie szukał bardziej proporcjonalnych imperialnych piechurów w kolczugach i brązowych hełmach. Wszystko i tak rozbije się o kwestie zasad. Inaczej chodziłoby jedynie o ładne modele, stojące na półce.
Realizm, grywalność i prostota – niezgodny tercet
System, który wybierzemy będzie decydował o wielu kwestiach naszego hobby. Jeśli tylko postanowimy grać swoimi figurkami, a nie tylko podziwiać je w gablocie nad biurkiem. Jeśli chodzi o skalę, to najczęściej przyjdzie nam wybierać pomiędzy drobnicą 6-8mm, dość popularnym 15mm i chyba najlepiej znanymi, modelami w skali 28mm. Mowa tu o proporcjonalnym 28mm, a nie komiksowym „heroic 28mm” z przerośniętymi kończynami jak w modelach Warhammera.
Jednak o wiele istotniejsze od modeli pozostają wymagania względem zasad. A tu zawsze pozostaje kwestia – czy ważniejszy jest dla nas realizm czy prostota i płynność gry. Ktoś powiedział, że z zasadami jest jak z tłumaczeniami – albo są wierne (realistyczne), albo ładne (czyli grywane). Trzeciej drogi niestety nie ma. Z przyczyn oczywistych gra, będąc pewną symulacja, jest tylko uproszczonym odwzorowaniem rzeczywistości. Albo dostaniemy grę bardzo szczegółowo oddającą realia, czyli wymagającą masy tabelek, przeliczników i współczynników, albo będzie ona prosta i szybka. Oczywiście niezależnie od stopnia „realizmu”, zawsze znajdą się tacy, którzy chcą go zwiększać, uznając jakieś kluczowe parametry za niedostatecznie odwzorowane. Zwykle kończy się to ostatecznie nadmiernym skomplikowaniem i „przekombinowaniem”. Tu powinna rządzić reguła złotego środka. Ale każde środowisko graczy ma swojego „eksperta”, który uważa, że poprawi to, co już dobrze działa. Niestety najczęściej lepsze jest wrogiem dobrego.
Jak wybrać właściwie?
Warto od razu zdecydować się, w którą stronę chcemy podążyć i które aspekty rozgrywki są dla nas ważniejsze. Jeśli chodzi o „realizm” (w wypadku gry, cudzysłów należy się tu zdecydowanie), to przede wszystkim zdecydujmy, czy bardziej interesuje nas dowodzenie czy sama walka. To pierwsze, zapewnią nam gry, w których ilość modeli jest większa i odwzorowują one pododdziały a nie pojedynczych żołnierzy. W grach takich jak Ogniem i Mieczem, czy Main Panzer, decydujący jest aspekt odpowiedniego zarządzenia naszymi siłami, komunikacja i zdolność jednostek do wykonania rozkazów, lub ich wydania. Zniszczenie oddziałów nie oznacza ich anihilacji, ale niezdolność do skoordynowanego działania. Natomiast pojedynczy efekt rzutu staje się elementem statystyki, a nie życia lub śmierci pojedynczego modelu. Gry typu skirmish, takie jak Operation Squad czy SAGA, koncentrują się na walce poszczególnych modeli/żołnierzy/wojowników i tam „śmiertelność” jednostek jest większa, ale też pojedynczy żołnierz i jego specyficzne umiejętności, czy wyposażenie „więcej znaczą”. Jest miejsce na większą szczegółowość.
Jeśli jesteśmy początkującymi graczami, to warto postawić na początku na prostotę, grywalność i możliwie małą ilość niezbędnych do gry modeli. W wypadku wielu gier można tymi samymi modelami zacząć od czegoś prostszego i przejść na „wyższy poziom”. Na przykład Blitzkrieg Commander to szybka i dość prosta gra, stanowiąca niezły wstęp do gry Main Panzer. Wszystko, przy użyciu tych samych modeli. Dla odmiany Ogniem i Mieczem posiada różne poziomy skomplikowania i „realizmu zasad”, oraz wielkości armii, co pozwala dostosować grę do naszych możliwości. Natomiast SAGA może być przyjemnym wstępem, lub szybkim przerywnikiem dla rozgrywanej znacznie większymi siłami gry Hail Caesar. Można tak wyliczać w nieskończoność. Ostatnie kwestie, które bezwzględnie należy wziąć pod uwagę nie ma wiele wspólnego z samą grą.
Z kim i za ile?
W naszych rozważaniach dotarliśmy wreszcie do kwestii kluczowych dla dowolnego hobby. Po pierwsze, na co nas stać? Jeśli mamy ograniczone fundusze, nie warto pchać się w grę wymagającą masy modeli i ogromnej ilości terenów. Należy zorientować się, jaki jest średni koszt grywanej armii i spojrzeć na niego poprzez perspektywę własnego portfela. Druga kwestia, to popularność gry. Jeśli w naszej okolicy nikt nie gra, to stojąca na półce armia, nawet najpiękniejsza, będzie jak wyrzut sumienia. Jeśli namówimy do gry 2-3 przyjaciół, to szybko znudzi nas monotonia. Warto, zwłaszcza na początek, wybrać jakiś popularniejszy system i znaleźć grupę doświadczonych graczy, którzy wprowadzą nas w jego arkana. Może być to coś tak klasycznego jak DBA (De Bellis Antiquitatis), popularnego jak Flames of War lub Ogniem i Mieczem, albo znajomego jak Warmaster Ancient czy Warhammer Ancient Battles. Nie ważne, od jakiego systemu i okresu historycznego zaczniemy. Ważne, żeby znaleźć w tym radość z hobby i przyjemność z gry.
Czego Sobie i Wam życzę.
Ze skal warto jeszcze wspomnieć o 3mm i 20mm.
3mm jest w Polsce świetną alternatywą dla 6mm dzięki tanim i doskonałym modelom Oddziału Ósmego.
20mm jest u nas szczególnie popularna ze względu na tanie zestawy modelarskie w skali 1/72, w których za 20-30 zł dostajemy ok. 40-50 modeli.
Poza tym o ile dobrze się orientuję, Saga nie jest skirmishem, bowiem aktywujemy w niej całe jednostki, a nie pojedyncze postaci.
Wiesz Sarmon, nie chodziło o wymienienie wszystkich skal, tylko o najpopularniejsze. W końcu ten cykl jest dedykowany początkującym graczom. Punktem odniesienia z oczywistych względów jest dla mnie środowisko warszawskich graczy. Choć nie wykluczam że inne rejony kraju mogą mieć swoją specyfikę.
3mm to chyba tylko Mein Panzer i pochodne w aktualnej chwili. Ale widzę wyraźnie że skala oddała pole 15mm, zwłaszcza FOW.
20mm jest stosowane faktycznie ze względu na tanie modele, ale raczej w zamkniętych środowiskach związanych bardziej z modelarstwem, na przykład modelarniach przyszkolnych. Obie skale pod względem popularności ustępują znacznie 15mm i 25/28mm.
A jeśli chodzi o Skirmishe, to klasyfikacja jest płynna. Na przykład Neuroshima jest klasyfikowana jako skirmish, mimo że tam również gra się oddziałami, a nie tylko modelami. Za podważanie jej skirmishowego charakteru zostałem z resztą mocno zaatakowany w komentarzach do jednego z tekstów na The Node.
Dla mnie, zgodnie z rozumieniem wojskowym, a czyli grą w której walczą relatywnie małe siły w luźnej formacji. Choć to zwodnicze, bowiem swego czasu również Wh40k miał w nazwie „miniature skirmish game”.
3mm na obecną chwilę to nie jest szczególnie popularna u nas skala, ale IMO warto o niej wspomnieć także w tekście dla początkujących. Nadaje się świetnie właśnie do Mein Panzer i Blitzkrieg/Cold War Commander, a jednocześnie jest tańsza i lepiej dostępna od najbardziej kojarzącej się z tymi grami skali 6mm. Wargamer rezygnuje z GHQ, więc niedługo cokolwiek 6mm trzeba będzie sprowadzać z zagranicy, a 3mm można zamówić z Łodzi i po znacznie lepszych cenach.
20mm poza pracowniami modelarskimi funkcjonuje także wśród ludzi grających w gry o konfliktach współczesnych (przede wszystkim Force on Force) i o II WŚ (Operation World War 2, Kampfgruppe Normandy, Battlegroup Kursk i Overlord) oraz wśród fanów epoki napoleońskiej (ale tych jest raczej niewielu). Z moich obserwacji, także środowiska warszawskiego, wynika, że to najpopularniejsza skala po 15mm.
25/28mm w grach historycznych jest bardzo popularne na Zachodzie, ale u nas? Do niedawna raczej nie… W Cytadeli próbowali promować 28mm od Warlorda do Operation Squad WW2, ale chyba już im przeszło, poza tym była to skala używana przez małe grupki do Warhammer Historical czy gier o konfliktach w Ameryce. No i od niedawna rozkręca się Saga w tej skali.
Co Ty masz z wynajdywaniem „n” w moim nicku? 😛
Podtrzymuje swoje zdanie Sarmor. 3mm nie istnieje, ale w 6mm grają jeszcze ludzie od Blitzkrieg Commandera i tej wersji współczesnej, oraz Warmaster Ancient.
15 rządzi obecnie w historycznych, zwłaszcza II wojnie i starożytności… oraz XVII wiek ze względu na Ogniem i Mieczem.
Z tego co widziałem to Ty obracasz sie w środowisku graczy 20mm. Moi znajomi, ani kluby w których bywałem, poza jednym, nie prowadzą tego w ogóle.
Co do 28 mm to znam ludzi którzy mają sporo II Wojnym, I Wojny, Amerykańskiej Wojny Domowej i nieco napoleonki. Grywają też w Operation Squad i Chain of Command (oba skirmishowe). Sporo ludzi grywa też w Old West, jeśli zaliczy go do gier historycznych. Ostatnio ostro rusza też Saga i Muskets and Tomahawks.Myślę więc że nie tylko na zachodzie to popularna skala, nawet jeśli niewiele osób gra w Bolt Action czy Hail Caesar.
A co do „n” to nie mam pojęcia, ale przepraszam.