Gry cywilizacyjne zdają się cieszyć szczególnym poważaniem pośród graczy – i to nie tylko graczy planszowo-karcianych, ale i tych, którzy część czasu wolnego spędzają przed komputerem lub z konsolowym kontrolerem w ręku. Gier cywilizacyjnych, tych bez prądu, jest tedy całkiem sporo i choć potrafią różnić się od siebie dość znacznie, zawsze łączy je jeden, zasadniczy element – technologie. Czy jednak z tego jednego elementu można zbudować całą grę? Można – i to jaką!
Kampania Progress: Evolution of Technology wciąż trwa na Kickstarterze. Jeśli chcesz wesprzeć twórców, znajdziesz ją tutaj.
Po raz pierwszy z Progress: Evolution of Technology spotkałem się dobrych kilka miesięcy temu, gdy jeszcze nawet nie nosiła swego ostatecznego tytułu, a faza właściwych testów gry nie dobiegła jeszcze końca. W testach brałem udział na tyle aktywnie, by moje nazwisko znalazło się w instrukcji gry. Ocenę wpływu tego faktu na moje postrzeganie gry pozostawiam czytelnikom.
Druga, związana z niniejszym tekstem kwestia tyczy się elementów gry. Z racji tego, że opisują finalny prototyp (ale wciąż prototyp!) na temat jakości końcowej wszystkich elementów nie mogę się jeszcze wypowiedzieć. Mogę za to z całą pewnością stwierdzić, że grafiki na kartach doskonale budują klimat gry, a otaczające je elementy, choć proste, nadrabiają czytelnością i wygodą użytkowania.
Garncarstwo, pismo, pochówek…
Progress: Evolution of Technology to gra, która opowiada o historii cywilizacji przez pryzmat jednego jej elementu, ale elementu niezwykle istotnego, wręcz kluczowego dla jej rozwoju. Oznacza to, że wszystko poza technologiami zostało zredukowane do kilku torów. Trzy z nich znajdują się na niewielkiej planszy głównej. Tam gracze walczyć będą o supremację na polu populacji, prestiżu i posiadanych armii i to stamtąd na koniec gry każdy zgarnie decydującą pulę punktów zwycięstwa.
Kolejne siedem torów każdy z graczy znajdzie na własnej planszy. Tutaj jednak sytuacja przedstawia się nieco inaczej, bo choć i z własnej planszy każdy gracz wyciągnie kilka punktów, to jednak reprezentowane przez pozycje znaczników na tych torach zdolności będą stanowić klucz do strategii każdego gracza. To dzięki nim będziemy mogli efektywnie zarządzać swoja turą.
Kalendarz, koło, filozofia…
Tak dochodzimy do samej rozgrywki. Tura każdego gracza składa się na początku z dwóch akcji – ich liczba jednak jest zależna od pozycji naszego znacznika na jednym ze wspomnianych wcześniej siedmiu torów. Jak wykorzystujemy swoje akcje?
Co chyba najważniejsze, możemy zagrywać kolejne technologie. Umieścić kartę w swoim obszarze gry można na dwa sposoby: zagrywając ją za pełną cenę (lub też ze zniżką, wynikającą z posiadania odpowiednich technologii „wejściowych”), co zwykle wiąże się z odrzuceniem z ręki części kart; lub wybierając opcję jej powolnego opracowania, która nie wymaga zasobów, ale zajmuje kilka tur – i to niezależnie od liczby posiadanych akcji czy kart.
Astronomia, chemia, teatr…
Aby mieć co zagrywać i czym płacić za wystawiane technologie, możemy również w ramach akcji dobierać kolejne karty – i to na aż trzy sposoby. Pierwszy z nich, najprostszy i najbardziej efektywny, niesie jednak ze sobą pewne obostrzenie. Jeśli z niego skorzystamy, nasza tura skończy się bez względu na liczbę pozostałych nam akcji.
Pozostałe dwie opcje zasilenia ręki na szczęście nie niosą ze sobą tej przykrej konieczności – pozostają jednak dużo mniej efektywnymi (przynajmniej na samym początku), choć niejednokrotnie dowodzą swej użyteczności w poszukiwaniu konkretnych technologii. Do wyboru mamy zatem dobranie niewielkiej liczby kart powiązane z natychmiastowym odrzuceniem kilku atutów lub przetasowanie talii i stosu kart odrzuconych, a potem pociągnięcie z wierzchu jednej karty technologii. Co ciekawe, ilekroć dobieramy karty, możemy je dobierać nie tylko z talii, ale i ze stosu kart odrzuconych.
Kompas, uniwersytet, opera…
Na efektywność znacznej części akcji wpływają umiejętności naszej cywilizacji – te natomiast zmieniają się wraz z kolejnymi, zagranymi kartami technologii. Liczbę tur potrzebnych do powolnego opracowania technologii możemy sukcesywnie zmniejszać. Liczbę dobieranej w każdej z opcji kart jak i pojemność ręki możemy w trakcie gry zwiększyć. Podobnie możemy wpłynąć na ogólną liczbę dostępnych akcji – a wszystko to za sprawą posiadanych technologii. Jak dokładnie to działa?
Na każdej karcie – poza nazwą, ceną i wartością przy odrzuceniu – widnieje jedna lub więcej ikon, odwołujących się do symboli na planszy każdego gracza, oraz na planszy ogólnej. Ilekroć zagrywamy kartę technologii (lub gdy karta wcześniej opracowywana wchodzi do gry), za każdy symbol przesuwamy się na odpowiednim torze, modyfikując swoje zdolności lub zapewniając sobie lepszą pozycję w końcowym punktowaniu.
Termodynamika, ekonomia, sztuka współczesna…
Karty technologii nie wypływają tylko na poszczególne tory. Jak na każdą grę cywilizacyjną przystało, wywierają też wzajemny wpływ, tworząc przedstawioną w formie dobrze znanego koneserom gatunku „drzewka”. Jak wspomniałem nieco wyżej, czasem możemy zapewnić sobie zniżkę, która pozwoli nam zapłacić za wystawianą kartę technologii mniej – o ile mamy jedną lub więcej z wymienionych na niej technologii niższego rzędu.
Dodatkowym ułatwieniem przy zagrywaniu kart są cztery rodzaje specjalnego zasobu (odpowiadającego posiadanej wiedzy ogólnej), który również zapewniają niektóre z kart technologii. Otrzymujemy go w formie specjalnych kart, które trafiają bezpośrednio do obszaru gracza i które wykorzystać możemy raz na turę, by obniżyć konkretne koszta technologii. I choć zwykle nie jest to równie efektywne jak posiadanie odpowiednich technologii wejściowych, to i tak może znacznie przyspieszyć rozwój naszej cywilizacji.
Telegraf, socjologia, ateizm…
Jak na dobrą grę cywilizacyjną przystało, technologie w Progress dzielą się na trzy główne poziomy. W praktyce oznacza to, że podzielono je na trzy talie, z których pierwsza odpowiada za starożytność, druga za średniowiecze, a trzecia za okres od renesansu po świt rewolucji przemysłowej. Grę rozpoczynamy, mając możliwość czerpania kart tylko z pierwszej talii, ale z czasem wprowadzamy do gry kolejne.
Druga i trzecia epoka wchodzą do gry wraz z pojawieniem się odpowiedniej liczby związanych z nią symboli. Gdy tylko liczba owa zostanie osiągnięta, na stole ląduje kolejna talia, umożliwiając graczom dobieranie z dwóch źródeł. Zakończenie gry wiąże się natomiast z nadejściem epoki czwartej, która – miast dodawać kolejną talię – po prostu kończy rozgrywkę i domyka historie rywalizujących na polu technologii narodów.
Tryby, koła, mechanizmy.
Progress to gra, która korzysta z kilku prostych, działających niezwykle konsekwentnie mechanizmów, które udało się połączyć w spójną całość, która od pierwszych tur działa jak dobrze naoliwiona maszyna. Agnieszka Kopera i Andrei Novac nie po raz pierwszy udają się w rewir gier o tworzeniu imperiów (poprzednie dokonania twórców spod znaku NSKN również recenzowaliśmy) i widać, że doświadczenie dobrze im służy.
Po pierwsze, Progress od pierwszych tur cieszy bogactwem możliwości, równocześnie zmuszając do dokonywania niełatwych i znaczących wyborów. Ta druga cecha jest zresztą atutem każdej z gier, w której za zagrywanie kart płacimy odrzucaniem kart – ten sprawdzony w klasykach takich jak Race for the Galaxy czy San Juan mechanizm doskonale sprawdza się i w Progress.
Z drugiej strony, Progress wymusza rozsądne planowanie i procentuje zarówno dalekowzroczność, jak i umiejętność dostosowania ogólnego planu do zmiennej sytuacji na stole. Możliwość dociągania kart nie tylko z talii, ale i ze stosu kart odrzuconych powoduje, że nieraz będziemy chwytać nagłe okazje przyspieszenia zaplanowanych wcześniej posunięć.
To jednak jeszcze nie wszystko – do całości należy bowiem dołożyć jeszcze wpływ poszczególnych kart na możliwe zagrania zarówno poprzez tory umiejętności, jak i przez bezpośrednią interakcję czy karty zasobów, ułatwiające płacenie za kolejne technologie – i dopiero wtedy objawi się nam cała mozaika możliwości, która, zważywszy na prostotę reguł i napędzających ją mechanizmów, niemal każdorazowo zadziwia bogactwem możliwości.
Przeszłość, teraźniejszość i… przewidywania.
Nietrudno wywnioskować, że Progress: Evolution of Technology to gra, która bardzo przypadła mi do gustu. Ujęła mnie niejako całościowo – zarówno swoja oprawą wizualną, jak i doskonale działającymi mechanizmami i tym, że mimo kolejnych rozgrywek nie odnalazłem prostego skryptu, który należy stosować, by natychmiast osiągnąć optymalną efektywność. I choć na pierwszy rzut oka pewne, oparte na konkretnych zdolnościach strategie mogą wydawać się dużo lepsze, to jednak często mniej oczywiste metody rozwoju zapewniają zwycięstwo.
Wspomniałem wcześniej, że Progress to gra, która korzysta ze znanego z Race for the Galaxy mechanizmu – i prawda jest taka, że nie tylko ten element znamy z innych gier. Cywilizacyjne gry karciane to też nie żadne odkrycie – ja sam mam na półce Poprzez Wieki, 7 Cudów Świata, Uruk czy Innowacje. Jeśli zatem miałbym coś zarzucić Progress: Evolution of Technology, to będzie to korzystanie z elementów, które już znamy – które gdzieś już widzieliśmy.
Rzecz w tym jednak, że tutaj wykorzystano je po mistrzowsku, połączono sprawnie, z polotem i aptekarską wręcz precyzją. Dlatego z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że Progress powinien w stu procentach usatysfakcjonować każdego miłośnika gier cywilizacyjnych i karcianych.
Kompas, uniwersytet, opera, czyli karciana historia technogii http://t.co/SovdchGOI7
Karciana historia technologii http://t.co/aLGgUqzz3Q via @grybezpradu
Przedpremierowa recenzja Progress: Evolution of Technology http://t.co/TM7TZ73GS2 http://t.co/0UGQxol0oa
c35wyi