Adepta Sororitas, czy dla bardziej sentymentalnych: Sisters of Battle, to armia doprawdy wyjątkowa w świecie zarówno gier bitewnych, jak i gier w ogóle.
Otóż oddziały złożone wyłącznie z uzbrojonych po zęby, wyszkolonych do tropienia, łapania i bezlitosnego mordowania, najchętniej poprzez palenie (i to na stosie), ubranych w ciężkie zbroje kobiet to w końcu niezwykły widok dla graczy w dzisiejszych czasach. Tu następuje zdziwienie: no jak, przecież równouprawnienie jest wszechobecne, mnóstwo kobiecych postaci biega teraz z różnego rodzaju bronią. Owszem, ale różnica między nimi a Siostrzyczkami jest łatwa do wychwycenia, jak się nad tym zastanowić – Siostrzyczki są ubrane. I to nie ‘ubrane’ w bikini, tylko jak wspomniano wyżej, w ciężkie zbroje (odsyłam do artykułu Seksistowskie, seksowne-czy-sensowne).
Czy to właśnie jest powód, dla którego Adepta Sororitas jest chyba najmniej popularną armią Warhammera 40.000? Poważnie, czy ktoś kiedyś widział je na stole? Na Allegro nie mają nawet swojej własnej kategorii. Wydaje się, że nawet przez samo GW są traktowane nieco po macoszemu (wszakże według fluffu prawie wszystkie Siostry są sierotami, ba-dum tss), jakby sami twórcy wiedzieli, że kobiety, które nie będą rozebrane, nie będą się sprzedawać. Czarną owcą (a raczej czarnym stadkiem) rodziny są Sisters Repentia, które lepiej wpasowują się w dzisiejszy stereotyp wojowniczki – przeznaczone do walki w bezpośrednim kontakcie, wbrew wszelkim, choćby subtelnym i nieśmiałym przebłyskom logiki, nie mają na sobie pancerza niemal w ogóle.
Ciężko ocenić, czy to desperacka próba zainteresowania mężczyzn armią Sióstr Bitwy (w końcu półnagie demonetki Slaanesha cieszą się ogromną popularnością, pomimo tego nawet że są powykręcane) czy też brak konsekwencji. W końcu, przyznajmy, zastęp oddanych kościołowi kobiet, których taktyka opiera się na wierze, męczeństwie i bolterze to naprawdę klimatyczny obraz! One nie mają być seksowne, tylko skuteczne. Swoim wyglądem i postawą stanowią przeciwieństwo plugawej i ohydnej herezji. Słowem, twarde baby. Wszystko pięknie, ale i tak mimowolnie przywodzą na myśl zastęp trzeciorzeszowych nazistek. Są klimatyczne, ale co z tego, skoro są też – nie ukrywajmy – paskudne. Za grosz w nich gracji, ani piękna. Twarde czy nie twarde, wciąż są kobietami i dobrze by było cieszyć się ich kobiecością, skoro już kobiecą armię się posiadło. Gdyby wszystkie wojowniczki były podobne swoim siostrom z Death Cult, wciąż ubranym i uzbrojonym, ale smukłym i eleganckim, armia nabrałaby zupełnie innego kolorytu – z pewnością bardziej przyciągającego.
Wydaje się jednak, że przyczyna ich małej popularności jest prosta i oczywista – to w końcu armia kobiet. Niby jakie ma być ich morale, skoro wszystkie są ubrane tak samo? Poza tym nie wyobrażam sobie, żeby te zbroje były do nich dopasowane, albo chociaż trochę wygodne. Która miałaby ochotę pokazać się w czymś takim? A czy ktoś zastanowił się, jak ogromne prawdopodobieństwo złamanych paznokci niesie ze sobą taka młócka na froncie? A włosy? Każda jedna obcięta tak samo i to jeszcze niezbyt modnie. Już nie wspominając o tym, że na stanie mają dwa własne rodzaje czołgów i kto je im prowadzi? Same muszą. Ile razy każdy z nich będzie zarysowany, źle zaparkowany i poprowadzony w „nie to lewo” w samym środku walki? Ciężko się dziwić dowódcom, że raczej nie mają ochoty zawiadywać taką armią. Żaden generał się tego nie podejmie. Żaden.
Zastanówmy się jednak powtórnie – czy sedno ich porażki nie powinno być raczej powodem sukcesu? To kobiety, na bogów! Jak mogą być niepożądane? Na koniec dwa przykłady piękna, które powinno zainspirować osoby aktualnie wahające się nad doborem armii dla siebie.


Nie wiem czemu służyć ma ten artykuł, jeśli pokazaniu, że nikt nie gra armią SoB bo są ubrane a gracze to seksiści to autorka nie wzięła pod uwagę licznych nawiązań do S&M w tej armii.
SoB są niepopularne nie dla tego, że są armią kobiet, tylko dla tego, że są armią:
– bez kodeksu papierowego
– obecny kodeks jest średni
– modele są stare
– modele są drogie
– modele są dostępne tylko na stronie GW
– modele są tylko metalowe
– armii brakuje opcji dostępnych dla innych armii
– GW od wieków nie wypuściło żadnego nowego modelu, mimo że chodziły takie plotki
Gdyby powyższe punkty były zawarte w artykule, wraz z pytaniem dlaczego GW porzuciło SoB i próbą odpowiedzi na nie to rozumiem, po co taki artykuł.
Ale tak nie jest, zamiast tego w tekście odczytuję insynuację, że gracze bitewni to seksiści bo nie ścierpią armii kobiet, no chyba że składa się z półnagich modeli. Najlepszym dowodem na to, że tak nie jest sukces kickstartera firmy Raging Heroes: http://www.kickstarter.com/projects/loudnraging/raging-heroes-the-toughest-girls-of-the-galaxy?ref=live Estetyka bardzo zbliżona do SoB, a zamiast 12K zebrali 698K. Zresztą RH zapowiedziała na ten rok kolejny kickstarter zawierający ich wersję SoB który cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem.
A na koniec:
Na Allegro nie mają kategorii, bo kiedyś były częścią armii Inquisiton, razem z Grey Knightami.Kategoria Inquisition na Allegro dalej jest a kategorii Grey Knights również nie ma… Przypadek? Czy może raczej komuś na Allegro nie chciało się zmieniać/tworzyć kategorii?
Dziękujemy za wiele ciekawych informacji nt. wsparcia armii Sisters of Battle przez GW. Celem artykułu była lekka, czy wręcz humorystyczna refleksja nt. armii, bez zagłębiania się w analizę polityki sprzedażowej.
Zwrócimy też uwagę na mozliwość, że słabe wsparcie armii może być częściowo spowodowane niskim zainteresowaniem ze strony graczy.