Przez ładnych parę lat, miłośnicy gier w klimacie science-fiction nie bardzo mieli z czego wybierać – przynajmniej spośród nowych tytułów. Jednak wraz ze sporym sukcesem Alien Frontiers, strategiczne starcia pośród ciał niebieskich nagle wróciły do łask. Przyjrzyjmy się zatem dwóm tytułom, które łączy coś więcej, niż tylko temat.
Eminent Domain oraz Core Worlds to gry różnych twórców i zupełnie różnych wydawnictw. Od chwili pierwszych zapowiedzi wiadomo było jednak, że obie będą korzystać z tego samego elementu – z mechanizmu deckbuildingu1. Dotychczas nie zdarzyło się chyba, by dwie gry, które łączy tak wiele trafiały na sklepowe półki w tak krótkim odstępie czasu. Jednak stało się – a my czujemy się w obowiązku pomóc nieco graczom, którzy nie do końca wiedzą, który tytuł przypadnie im do gustu – i na który powinni wydać swe ciężko zarobione pieniądze.
Klimat
W obu grach jest obecny – i w obu nie odgrywa kluczowej roli. W zasadzie bez czytania instrukcji można trafnie odgadnąć, co czeka gracza po otwarciu dowolnego z dwóch pudełek. Będzie tworzył imperium, będzie się zbroił i pracował nad rozwojem technologicznym. Zarówno w Eminent Domain jak i w Core Worlds brakuje nieco skłaniającego ku zanurzeniu się w świat gry fabularnego szlifu, jaki bardziej zaprawieni w bojach gracze mogą kojarzyć z Twilight Imperium.
Ogólnie jednak – nie ma co rozpaczać. W obu grach podskórnie da się wyczuć jaka jest nasza „fabularna” rola. W żadnej z nich nie znajdziemy całostronicowego opisu jednej ze stron konfliktu. Na delikatne prowadzenie wysuwa się jednak Core Worlds, który daje nam do dyspozycji bohaterów znanych z imienia.
Oprawa graficzna
Skoro zaczęliśmy już mówić o klimacie, nie obejdzie się bez tego, co może go wzmocnić lub zburzyć. Oprawa graficzna obu gier robi wrażenie – chociaż niezupełnie takie samo.
Eminent Domain naprawdę zachwyca elegancją i czystością wszystkich podstawowych kart rozkazów (czyli większości talii każdego gracza). Symbolika jest doskonale czytelna, a przy tym na tyle kolorowa i wyraźna, że trudno pominąć aspekt niespotykanej wręcz szykowności gry. I chociaż do ilustracji na kartach technologii można by się już od biedy przyczepić, to i tak prezentują one poziom naprawdę wysoki.
Galeria Eminent Domain
[nggallery id=6]
Core Worlds tym razem wypada nieco gorzej. Dokładnie odwrotnie niż Eminent Domain – mogłoby wygrać rywalizację porywającymi ilustracjami na kartach, gdyby tylko twórcy bardziej przyłożyli się do projektu samych kart. Tymczasem pastelowe, bardzo proste kolory i czcionki, które znalazły się na każdej karcie powodują, że przepiękne ilustracje mocno tracą – przede wszystkim na sile przebicia – i znikają gdzieś pośród otaczających je wyraźnych, ale niezbyt eleganckich pasków i symboli.
Galeria Core Worlds
[nggallery id=7]
Mechanizmy gry
Zarówno w Eminent Domain jak i w Core Worlds zastosowano mechanizm deckbuldingu. Jednak – co niektórych może ucieszyć – w obu grach nie stanowi on już stuprocentowej osi rozgrywki. Sposoby wyjścia poza ustaloną przez Dominion ramę są jednak zupełnie inne.
W Core Worlds talia startowa ma być silną podstawą, na której zbudujemy maszynę do zajmowania kolejnych światów. To planety stanowią rdzeń rozgrywki – to one przyniosą nam na koniec najwięcej punktów zwycięstwa (często w oparciu o karty, które posiadamy w talii). Celem każdej rozgrywki jest wzbogacenie swej talii o coraz mocniejsze jednostki i/lub karty taktyki, które umożliwią nam sięganie po kolejne, zapewniające zwycięstwo światy.
Innym istotny elementem gry jest to, że większość planet zdobywamy za pomocą tego, co znajduje się nie w ręku, a na stole. Każdy z graczy będzie budował flotę i siły lądowe, zdolne dokonywać dla niego podbojów. Mamy zatem połączenie dwóch elementów – zarządzania talią oraz zarządzania kartami na stole. To obecne na stole karty określają nasze możliwości.
Eminent Domain do tematu budowania talii podchodzi zupełnie inaczej. To gra, która poza deckbuildingiem korzysta również z mechanizmów wspólnych dla wszystkich graczy ról (na kartach dobieranych ze środka stołu) oraz możliwości podążania za rolami zagrywanymi przez innych graczy. Oznacza to, że każdy z graczy musi liczyć się nie tylko z tym, co ma w swojej talii, ale i z tym, jakie role wybierać będą inni.
Grając w Eminent Domain skupiamy się na stałym modyfikowaniu swojego zbioru kart. Nie ma jednoznacznie dobrych kart – to, co przydawało nam się w czasie kolonizacji planet należy z talii usunąć, gdy zabierzemy się za jak najefektywniejsze korzystanie z ich zasobów. Ciężar dobrej strategii nie spoczywa zatem na kartach, leżących na stole (jedynie planety i niektóre technologie), ale na tych, które z tury na turę znajdą się u gracza na ręku.
Technologia
Chyba każda kosmiczna gra musi zawierać elementy rozwoju technologicznego. W Eminent Domain zastosowano proste rozwiązanie – gracze kupują karty technologii, które (z pominięciem zaledwie kilku), krążą w ich taliach, wspomagając podejmowane działania. To czyste, proste i dość oczywiste rozwiązanie.
W przypadku Core Worlds kwestia technologii jest nieco bardziej dyskretna. Jej rozwój przedstawiony jest nie-wprost, przez co niektórym umyka w czasie pierwszej rozgrywki. Dopiero po kilku grach widać, że pozyskiwanie odpowiednich jednostek i pasujących do nich kart taktyki jest w istocie odpowiednikiem rozwoju technologicznego. To pomysłowe skądinąd rozwiązanie może jednak wielu osobom nie przypaść do gustu. Jest to zrozumiałe – niektórzy po prostu chcą wyraźnie widzieć „drzewko” rozwoju technologii – wyodrębnione jako samodzielny mechanizm w grze.
Wojna i kolonizacja
Tutaj różnica jest całkiem spora. Chociaż w obu grach nie ma możliwości atakowania czy przejmowania planet należących do innych graczy, Eminent Domain i Core Worlds prezentują dwa dość różne podejścia do terytorialnego rozwoju imperiów.
Eminent Domain daje graczom dwie opcje. Mogą zajmować planety pokojowo lub krocząc wojenną ścieżką. Oba mechanizmy – choć podobne do siebie – różnią się w szczegółach na tyle, by jednak stanowić o konieczności dokonywania ważnych, strategicznych wyborów.
Core Worlds nie daje, niestety, wyboru. Planety zdobywa się prawie wyłącznie siłą. Niuanse strategii kryją się jednak w doborze jednostek, którymi chcemy owe planety podbijać. Trudno osiągnąć idealną synergię floty i sił naziemnych, a to oznacza, że specjalizując się bardziej w jednym z dwóch aspektów wojny, zamykamy sobie automatycznie drogę do części dostępnych światów. Dlatego w Core Worlds mocniej punktuje znajomość talii i możliwości, jakie dają graczom poszczególne światy.
Podsumowanie
W dziedzinie mechanizmów, wydaje się że nieco jaśniejszą i bardziej przejrzystą grą jest Eminent Domain. Kolejne akcje i role są wyraźnie od siebie oddzielone, a prosta struktura każdej tury pozwala na szybsze wychwycenie nie tylko zasad, ale i zależności w grze. Dzięki temu gracze nieco szybciej z poziomu uczenia się samej gry i kart przechodzą do świadomego sterowania procesami w niej zachodzącymi. Core Worlds wymaga nieco większego zaangażowania i opatrzenia się z kartami. Dodatkowo, w każdej rozgrywce część z kart po prostu nie pojawi się na stole – więc nie zawsze można liczyć na to, że uda nam się w stu procentach zrealizować opracowany wcześnie plan.
Najważniejsza chyba jednak różnicą pomiędzy obiema grami jest poziom interakcji. W Core Worlds zachodzi ona jedynie na poziomie wyścigu po wyłożone na środku stołu karty. W Eminent Domain opiera się dużo mocniej na wybieranych przez graczy rolach, co powoduje, że każda tura może mieć kluczowy wpływ na poczynania każdego z graczy.
Ostateczny werdykt jest prosty – obie gry różnią się na tyle, by zdeklarowany miłośnik science-fiction spokojnie mógł kupić obie. Jeśli jednak proza życia zmusza nas do wyboru, to i tu sprawa nie jest trudna. Jeśli wolisz gry przypominające wieloosobowe pasjanse wydolnościowe, oparte na nieco dyskretniejszych zależnościach – wybierz Core Worlds. Jeśli wolisz gry bardziej interaktywne i szybsze (choć pozbawione części elementu losowego), zdecydowanie Eminent Domain bardziej przypadnie ci do gustu.
Na koniec pozostaje mi jeszcze przestrzec przed jedną istotną kwestią. Żadna z powyższych gier nie nadaje się w stu procentach dla osób, które słabo radzą sobie z językiem angielskim. Chociaż zapewne nieco łatwiej byłoby przygotować „ściągawkę” do Eminent Domain, to i tak podstawowa znajomość języka wydaje się naprawdę potrzebna, by zagrać komfortowo.
- mechanizm budowania talii w trakcie rozgrywki. Zwykle oznacza wykorzystywanie dobieranych co turę kart do kupowania lub pozyskiwania kolejnych kart do swojej talii [↩]