Outpost: licytacja i kolonizacja

recenzje

Outpost: licytacja i kolonizacja

Stronghold Games to firma, która wystartowała, korzystając z ciekawego modelu biznesowego – od samego początku istnienia zajmowała się głównie przedrukami starych gier, mających już rzeszę fanów. Do tego grona zalicza się właśnie Outpost, który miał swoją premierę na targach Spiel 2011.

W swoim portfolio pasjonaci ze Stronghold Games mają już kilka naprawdę niezłych tytułów. Poczynając od świetnie przyjętego i długo oczekiwanego Survive: Escape from Atlantis, a kończąc na Confusion: Espionage and Deception in the Cold War (chyba najbardziej zmodyfikowanej – jak dotychczas – reedycji klasycznej gry), produkty Stronghold Games cieszą się ogromną popularnością pośród graczy, a sama firma, swymi decyzjami biznesowymi i widoczną gołym okiem pasją na każdym kroku zaskarbia sobie przychylność graczy.

W takiej oto atmosferze na rynek trafił Outpost – gra oparta na licytacji i umiejętnym zarządzaniu zasobami, do tego nie osadzona w ukochanym przez wielu twórców europejskim renesansie, a gdzieś w kosmicznej otchłani, którą ludzkość za kilkaset lat zacznie zasiedlać.

Pierwsza rzecz, która w kontakcie z Outpost rzuca się w oczy, to pudełko. Jest płaskie, prawie kwadratowe i – choć wydaje się całkiem poręczne – to prawdziwym kolekcjonerom pewnie sprawi pewien problem (nie będzie chciało zmieścić się grzecznie pośród innych tytułów, pakowanych w standardowe pudła). Dodatkowo, w odróżnieniu od wielu innych pudełek z grami, to jest mocno wypakowane, więc po jego otwarciu nikt nie powinien mieć odczucia, że kupił powietrze.
[nggallery id=11]
W środku znajdziemy mnóstwo (naprawdę „mnóstwo”, bo ponad 360) kart w dwóch rozmiarach, całkiem spory stos żetonów (również nieco ponad 300), instrukcję oraz karty baz (po jednej dla każdego gracza). Ci, którzy mieli styczność z poprzednią wersją Outpost, wychwycą pewnie brak obecnej niegdyś planszy. Rzeczywiście, ekipa ze Stronghold Games postanowiła pozbyć się tego niezbyt potrzebnego w poprzedniej wersji gry komponentu.

Sama rozgrywka to rzecz zadziwiająco prosta, chociaż muszę przyznać, że w pierwszym momencie instrukcja nieco utrudniła mi rozpoczęcie gry. Gdy jednak przegryzłem się już przez zasady, okazało się, że raz zrozumiane, szybko wchodzą w krew, a gracze działają intuicyjnie.

Każda tura gracza dzieli się na trzy podstawowe etapy – etap licytacji o ulepszenia, etap budowania fabryk oraz etap ściągania kolonistów. Za wszystko płacimy w grze zasobami – te generowane są losowo przez fabryki (każda fabryka zapewnia nam kartę zasobu – na niej zaś znajdziemy wahające się w określonych dla danej fabryki wartości). Jak widać zatem, Outpost wymaga umiejętności planowania, odrobiny blefu i zdolności efektywnego mikrozarządzania posiadanymi już ludźmi i dobrami.

Co ciekawe, w rozgrywce może wziąć udział od dwóch do dziecięciu osób! Wyobrażam sobie, że rozgrywka w pełnym składzie mogłaby zająć sporo czasu – na szczęście, twórcy znaleźli sprytny sposób na przyspieszenie tur graczy i skrócenie czasu oczekiwania na swoją turę. Poza tym, każda gra z silnym elementem licytacyjnym zapewnia niemal stały udział wszystkich uczestników zabawy.

Outpost to solidny klasyk, na dokładkę wydany na poziomie całkowicie przystającym do dzisiejszych standardów. Komponenty są eleganckie i wytrzymałe, czego o poprzedniej edycji gry nie można było powiedzieć. Ponadto, Stronghold Games zadbał o porządek w zasadach, a znany z tytułów takich jak Race for the Galaxy czy To Court the King projektant Thomas Lehmann stworzył na potrzeby nowego wydania autorski dodatek, od razu zawarty w pudełku z grą.

Podsumowując – Outpost powinien spodobać się każdemu, kto lubi twarde licytacje i zarządzanie, i każdemu, komu ograniczony element losowy jest niestraszny. Dodatkowym atutem jest też potencjalna liczba graczy, którzy mogą wziąć udział w rozgrywce – wszak nieczęsto zdarza się, by w jakąś nie-imprezową grę mogło zagrać aż dziewięć osób!

Autor

Błażej Kubacki

Miłośnik lit­er­atury, his­torii, fan­tastyki, gier fab­u­larnych i – oczy­wiś­cie – plan­szowych oraz kar­cianych. Autor blogu Plan­szuf­fka i redak­tor naczelny ser­wisu grybezprądu.pl.