Kilka miesięcy temu mieliśmy przyjemność jako pierwsi poinformować o Lucid Dream – grze, będącej niezwykle ciekawie zapowiadającym się projektem Andrzeja Bieńka – planszowego debiutanta z niezwykłym pomysłem. Gra wzbudziła spore zainteresowanie na tegorocznej zjAvie, a nam udało się porozmawiać z jej twórcą.
Lucid Dream to gra, która wygląda naprawdę wyjątkowo – ale o co w niej chodzi?
Gracze wcielają się w dwóch śniących, których piony znajdują się na podzielonej na cztery kręgi mapie snu, której centralnym polem jest przebudzenie. Piony śniących same nie mogą się poruszać. Mają jednak do dyspozycji cztery piony snu – każdy z nich ma specjalną zdolność, pozwalającą wpływać na położenie wszystkich innych pionów. Mamy zatem pion, odpowiadający za sny dobre – i przyciągający inne piony. Jest koszmar, który odpycha inne piony i maligna, która zamienia się z nimi miejscami. Jest również pion chaosu, stanowiący przerwę we śnie, a w samej grze – wysyłający piony na swe startowe pola. Poza powyższymi, są jeszcze cztery piony scen, które wystawiamy na planszę w połączeniu ze stosownymi kartami. Celem każdego z graczy jest przebudzenie lub zajęcie jednego z kręgów przez umieszczenie swoich pionów scen na czterech specjalnych polach.
Czy mógłbyś opowiedzieć nam coś o okolicznościach powstania Lucid Dream?
Można powiedzieć, że pomysł na grę przyszedł niejako losowo. Pracowałem fizycznie i chciałem zająć czymś głowę. Dlatego zacząłem zastanawiać się nad grą, w którą mógłbym grać ze znajomymi, pracującymi ze mną razem w czasie wyjazdu. W tej wersji Lucid Dream nie było jeszcze kart, ale na samym początku stworzyłem zasady ruchu i kręgi na planszy, a także pierwotną ideę gry, wedle której miała być ona snem, z którego chcemy się przebudzić.
W jakie gry bez prądu – te nowoczesne i te bardziej klasyczne – grałeś lub wciąż grywasz?
Ostatnia gra, w jaką grałem – było to jakieś dwa miesiące temu – to Game of Thrones. Wcześniej grałem w starą, polską grę Obcy, powstałą pod koniec lat osiemdziesiątych. Potem grałem jeszcze w Magię i Miecz, a potem bardzo długo w planszówki nie grałem właściwie w ogóle. Toczyłem za to rozgrywki w gry karciane – przede wszystkim w Kult. To karcianka, której od dawna już nie ma i najmłodsi gracze pewnie nawet jej nie pamiętają. Grałem również w karciany Call of Cthulhu od chwili, gdy tylko pojawił się na rynku. Oczywiście, były również gry fabularne.
Jeśli chodzi o mechanikę mojej gry – wszystko wymyślałem od podstaw. Nie miałem zbyt częstego kontaktu z nowoczesnymi planszówkami. Dlatego tak długo trwało tworzenie Lucid Dream – wszystko sprawdzałem metodą prób i błędów.
W takim razie, jak wiele wspólnego masz z grami klasycznymi, takimi jak szachy czy Go?
Wiem jak ustawić piony na szachownicy.
Temat Lucid Dream w niesamowity wręcz sposób łączy się z mechaniką gry. Czy to połączenie powstawało w ramach długotrwałego procesu, czy może wszystko objawiło Ci się w jednej chwili?
Sen był od samego początku. To, co maluję korzysta z symboliki snu i podświadomości. Fascynuje mnie wyławianie zawartych w snach symboli i rozgryzanie, co też chce mi przez nie powiedzieć moja podświadomość. Od razu zauważyłem, że te idee pasują mi na temat do gry.
Ewoluowała za to szata graficzna – wszystkie rysunki oraz plansza. Chociaż, od samego początku mniej więcej wiedziałem, co chcę stworzyć. Tym bardziej, że w samym opowiadaniu napisanym przez Miłosława Kaszubę, będącym krótkim wprowadzeniem do gry, widać wyraźnie, że Lucid Dream opowiada o śnie, ale również o naszym życiu. Do końca nie wiadomo, czy chodzi o wybudzenie się ze snu – czy też wybudzenie się ze snu, którym jest życie.
Poza byciem projektantem samej gry, jesteś również twórcą całej jej szaty graficznej.
Zgadza się. Ilustracje do mniej więcej jednej trzeciej kart to obrazy olejne, pozostałe to szkice, podmalowywane w programie do obróbki graficznej. Sporo z tych ilustracji pochodzi jeszcze sprzed czasu, gdy pracowałem nad grą, bo zawsze interesowałem się snami. Zawsze malowałem w tym klimacie – i w pewnym momencie zauważyłem zbieżności w działaniu kart z tym, co maluję. W pewnym momencie malowanie i tworzenie gry zaczęły iść ze sobą krok w krok. Splatały się: część rysunków zacząłem tworzyć już typowo z myślą o Lucid Dream. Tak było w końcowej fazie.
Czyli Lucid Dream jest grą w pełni autorską – zarówno pod względem mechanizmów, jak i oprawy wizualnej?
Dokładnie tak, od samego początku do końca – z wyłączeniem jedynie napisanego przez mojego znajomego opowiadania wprowadzającego. No i oczywiście z wyłączeniem druku – bo nie posiadam własnej drukarki.
Jakie będą dalsze losy gry? Czy planujesz jej wydanie?
Spotkałem tu (na zjAvie – przyp. B. K.) wiele osób, które chętnie wspomagały mnie radą i zadeklarowały chęć pomocy. Póki co, myślę o wydaniu gry na Kickstarterze. Mam już nawet pomysły na specjalne bonusy, dodawane do gry. Zatem – będę się starał na własną rękę wydać Lucid Dream.
Pozostaje mi zatem życzyć powodzenia.
Nie dziękuję – żeby nie zapeszyć.
gralem – swietna giera, ciekaw jestem ostatecznych szlifów ale grać sie w to gra mega:D
good luck Bieniu